Hodują stare rasy zwierząt i gatunki roślin. Dostają za to dopłaty
PROW 2014-2020. Fundusze z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich pomagają nie tylko inwestować i modernizować gospodarstwa, ale również chronić nasze tradycyjne gatunki roślin i lokalne, stare rasy zwierząt.
Kto z nas nie pamięta smaku malinówek, kronselek, antonówek czy koszteli? Dziś sady tradycyjne to rzadki widok. Ci rolnicy, którzy je zachowali, mogą otrzymywać z tego tytułu dopłaty (1964 zł/ha). Aby po nie sięgnąć trzeba mieć przynajmniej 12 drzew mających powyżej 15 lat (w tym przynajmniej cztery odmiany lub gatunki). Liczba drzew w przeliczeniu na hektar sadu nie powinna być mniejsza niż 90. Rolnik otrzymujący dopłaty zobowiązany jest do wykonywania podstawowych zabiegów pielęgnacyjnych: cięcia formującego i sanitarnego oraz prześwietlającego nadmiernie zagęszczone korony, usuwania odrostów i samosiewów, bielenia pni. Nie może także stosować herbicydów. Pakiet „Zachowanie sadów tradycyjnych odmian drzew owocowych” przewiduje dopłaty do 100 odmian jabłoni, blisko 30 odmian grusz, kilkunastu odmian czereśni i wiśni, prawie 10 odmian śliw
Sady tradycyjne są ważne nie tylko dla ludzi, ale także wielu (często zagrożonych wyginięciem) gatunków zwierząt, np. ptaków i owadów zapylających.
Józef Budnik prowadzi sad, który sadził jeszcze jego dziadek. Przyznaje, że takich sadów w woj. podlaskim jest już niewiele.
– Mam nawet jabłonie, które były sadzone w 1928 roku, ale większa część sadu została założona w 1955 r. – opowiada.
Na powierzchni 1,2 hektara rośnie 90 dużych, rozłożystych drzew, m.in.: kosztele, szare i złote renety, malinowe oberlandzkie, wilhelm, grochówka.
– Jabłka sprzedaję do przetwórstwa, na soki – tłumaczy Józef Budnik. – Stare sady są bardzo wydajne, rocznie zbieram 20-30 ton jabłek z hektara. Dlatego też zachowałem sad i te odmiany. To ekologiczna produkcja, gdyż nie stosuję oprysków, ani nawozów – zapewnia. – Stare odmiany ich nie wymagają.
A dzięki dopłatom ma pieniądze potrzebne na wykonywanie zabiegów pielęgnacyjnych – przecinanie, wykaszanie trawy.
Pszenica płaskurka, żyto krzyca, nostrzyk biały... Czy te nazwy dzisiaj coś nam mówią? Zapewne niewiele. Znajdują się na liście odmian zagrożonych wyginięciem, a za ich uprawę można otrzymać dodatkowe płatności w ramach pakietu „Zachowanie zagrożonych zasobów genetycznych roślin w rolnictwie”. Dopłaty przysługują do:
- odmian regionalnych i amatorskich zarejestrowanych w Krajowym Rejestrze oraz
- pozostałych gatunków i odmian roślin zagrożonych erozją genetyczną (pszenica płaskurka, pszenica samopsza, żyto krzyca, lnianka siewna, nostrzyk biały, lędźwian siewny, soczewica, pasternak, przelot pospolity, gryka).
Wsparcie wynosi 750 zł/ha (w przypadku uprawy) oraz 1000 zł/ha (w przypadku wytwarzania nasion/materiału siewnego).
Dodatkowe wsparcie można uzyskać także na „Zachowanie zagrożonych zasobów genetycznych zwierząt w rolnictwie”. Pakiet ten ma pomóc ochronić szczególnie cenne rasy bydła, koni, owiec, świń i kóz – te, w przypadku których niska lub malejąca liczebność zwierząt hodowlanych stwarza zagrożenie ich wyginięcia. Zachowanie tych ras, przyczyni się także do zachowania różnorodności biologicznej. Poza tym lokalne rasy są przystosowane do miejscowych, często trudnych warunków środowiskowych. Mogą być utrzymywane w warunkach produkcji ekstensywnej, przy ubogich zasobach paszowych, a przy tym często dają produkty unikalnej jakości. Utrzymanie tych zwierząt często umożliwia zagospodarowanie obszarów, które w innym przypadku w ogóle nie byłyby użytkowane. Lokalne rasy są związane także z tradycją i kulturą lokalnych społeczności, pełniły ważną rolę w historii regionów, z których się wywodzą.
Płatność przyznawana jest do samic następujących ras:
- bydło – polskie czerwone, białogrzbiete, polskie czerwono-białe, polskie czarno-białe
- konie – koniki polskie, huculskie, małopolskie śląskie, wielkopolskie, sokólskie, sztumskie
- owce – wrzosówka, świniarka, olkuska, polska owca górska odmiany barwnej, merynos odmiany barwnej, uhruska, wielkopolska, żelaźnieńska, korideil, kamieniecka, pomorska, cakiel podhalański, merynos polski w starym typie, czarnogłówka, owca pogórza
- świnie – puławska, złotnicka biała, złotnicka pstra
- kozy – koza karpacka.
Stawki dopłat wynoszą:
- do bydła – 1600 zł/szt.
- koni – 1500 zł/szt.
- owiec – 360 zł/szt.
- świń – 1140 zł/szt.
- kóz – 580 zł/szt.
Na liście ras, do których przysługują dodatkowe płatności znajduje się m.in. konik polski.
– Jest to rasa najbardziej przypominająca tarpana, który żył w naszych lasach – opowiada Edyta Kapowicz z Polskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków, które posiada stado koników polskich.
Dodaje, że koniki polskie przez cały rok mogą przebywać w na podwórku, nie potrzebują stajni czy wiaty, są odporne na choroby, niskie temperatury. Sprawdzają się też w „ciężkim” terenie, np. zabagnionym, zarośniętym. Nie muszą mieć superłąki i superpaszy. Przeciwnie, służy im pasza jak najmniej treściwa. Hodowlę koników polskich (odtworzonej rasy) rozpoczęto w Popielnie, w stacji PAN-u na Mazurach. Rasa ta jest coraz szerzej hodowana w Polsce, są hodowle tzw. rezerwatowe.
– Jeżeli ktoś ma takie tereny jak nasze biebrzańskie łąki, czyli dzikie, zarośnięte, to warto postawić na tę rasę, gdyż jest ona mało wymagająca – mówi Edyta Kapowicz z Polskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków. – U nas koniki polskie służą za „żywe kosiarki”, dbają, by łąki były ładnie i nisko przystrzyżone.
W ten sposób pomagają odtworzyć różnorodność biologiczną i chronić siedliska ptasie.
– Wypas koników polskich jest jednym z prostszych i lepszych sposobów odtworzenia i utrzymania tych siedlisk – podkreśla Edyta Kapowicz.
Ale koniki polskie sprawdzą się także jako zwierzęta gospodarskie. To spokojna rasa, towarzyska, można na nich jeździć, zaprzęgać do bryczki.
– Dzięki dopłatom koniki polskie są chętniej hodowane – zauważa Edyta Kapowicz. – Pieniądze z programu przydają się zwłaszcza początkującym hodowcom, którzy mają mało tych zwierząt. Zyskują fundusze na opiekę weterynaryjną, zakup pasz czy ogrodzenie. Dla rolników, którzy zastanawiają się na jaką rasę postawić, dopłata ta stanowi ważny argument, zachętę.
W PTOP programem ochrony zasobów genetycznych jest objętych sześć klaczy, kolejne pięć jest przygotowywanych, by z niego skorzystać.
Dzięki dopłatom z programów rolno-środowiskowo-klimatycznych przybywa również hodowców koni w typie sokólskim. Są to konie związane z naszym regionem. Jak przekonują hodowcy mają wiele zalet. Przede wszystkim są mało wymagające, jeśli chodzi o pasze.
– Inne rasy potrzebują więcej paszy, by dobrze wyglądać. Natomiast koniom w typie sokólskim wystarczą pasze słabszej jakości – tak przedstawia ich zalety Piotr Majewski, hodowca z Brzozowa.
Ma on 30 sztuk koni w typie sokólskim, a pięć klaczy jest objętych programem ochrony zasobów genetycznych.
Piotr Majewski zauważa, że dzięki wsparciu w woj. podlaskim przybyło koni „programowych” i ich hodowców.
Fot. Polskie Towarzystwo Ochrony Ptaków
Dzięki dopłatom na „Zachowanie zagrożonych zasobów genetycznych zwierząt w rolnictwie” koniki polskie są chętniej hodowane